czwartek, marca 08, 2007

MSN ciągle dzieli

W blogosferze - przynajmniej mi znanej - przycichło o MSN. Sam się zarzekałem, że to już przestało być zabawne, a zaczęło nudne. Niesłusznie. Serial staje się coraz ciekawszy i wszystko wskazuje na to, że zastosowano tu regułę Hitchcocka.
Zatem update chronologicznie:
MSN namawia Kereza do rezygnacji.
Dymisja
Andy Rottenberg.
MSN odwołuje publiczną debatę.

Ciekawe informacje podaje też Dziennik. Niestety nie ma artykułów z wydania warszawskiego w sieci, więc zacytuję tylko co istotniejsze fragmenty.
Dziennik z 3/4 marca, Karol Kobos, Rada nie ma czasu dla Kereza.
Christian Kerez (...) przyjechał do stolicy. Nikt z władz miasta ani z rady programowej
muzeum nie spotkał się jednak z nim. Jurorzy i urzędnicy debatują i są coraz bliżej pogrzebania koncepcji Szwajcara. Kerez wygłosił wykład dotyczący projektu, spotkanie nie odbyło się jednak w biurze muzeum przy ul. Bielańskiej, lecz w... Muzeum Powstania Warszawskiego. - Nic nie stoi na przeszkodzie, by w parterze znalazła się część ekspozycji, która przyciągnie widzów - tak Kerez odniósł się do zarzutów rady programowej muzeum. - Niestety o wszystkich wątpliwościach dowiaduje się z prasy - nie krył zdziwienia.

Dziennik
z 5 marca, Karol Kobos i Radosław Górecki rozmawiają z Christianem Kerezem, Miasto pełne sprzeczności.

O projekcie:

PKiN jest jak dinozaur w środku miasta. Pochodzi z innej ery, jest wielki i potężny - nie można go pokonać własną bronią, czyli wielkością i wysokością. Dlatego starałem się zaprojektować coś, co mogłoby podkopać jego potęgę: budynek płaski, z jasnym, przestronnym, elastycznym wnętrzem - są to cechy, których nie ma Pałac.


O sondażu wśród Warszawiaków:

To nie był sondaż, tylko manipulacja. Przecież ludzie przez kilka sekund oglądali obrazki, które niewiele mogły im powiedzieć. (...) Warszawiacy muszą zrozumieć, że to jest tylko wstępna koncepcja, która ma być rozwijana.

O zarzutach Rady Programowej:

Umieściłem salę ekspozycyjną na ostatnim piętrze, by wpuścić do niej naturalne światło. Sprawami technicznymi, takimi jak windy do transportu eksponatów, powinniśmy się zając właśnie teraz, w czasie negocjacji. Tymczasem rada programowa nie zamierza się ze mną w ogóle spotykać. Uznali, że zmian nie da się zrobić i od razu poszli z tą sprawą do prasy. Dziwią mnie też zarzuty, że w projekcie nie ma schodów pożarowych, a do budynku jest jedno wejście. Mogę przecież zaprojektować trzy wejścia, tylko ktoś musi mi powiedzieć, że tego oczekuje. Tym bardziej, że od uczestników konkursu spodziewano się ciekawej koncepcji architektonicznej, a nie konkretnej liczby drzwi i wind.


O ewentualnych zmianach:

Żaden plan nie jest idealny od samego początku. Właśnie dlatego najpierw przygotowuje się koncepcję, a dopiero potem projekt budowlany. ale trzeba pamiętać, że zmiana jednego elementu pociąga za sobą zburzenie idei, którą wpisałem w ten projekt. Ta wielka powierzchnia wystawowa miała także oddziaływać swoją skala. To jednak nie znaczy, ze na parterze nie mogą sie odbywać inne ekspozycje. Tylko że to nie jest pytanie, na które ja powinienem odpowiadać - to rada powinna powiedzieć mi, czego oczekuje
.


Dziennik
z 8 marca, Karol Kobos, Muzeum Sztuki w rozsypce.
Autor zwycięskiego projektu przyjeżdża dziś do stolicy. Tym razem na zaproszenie władz miasta, które po raz pierwszy od ogłoszenia werdyktu spotkają sie ze szwajcarskim architektem. Tymczasem rozpada się już nie tylko zespół muzeum. W środę odeszła rzeczniczka Katarzyna Redzisz. W muzeum nie ma już osoby, która mogłaby rozmawiać z mediami, bo minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski poprosił dyrektora Tadeusza Zielniewicza, by powstrzymał się od wszelkich działań publicznych. (...) Wcześniej z rady odszedł plastyk Mirosław Bałka.


Tymczasem na internetowych forach wrze. Na jednym z nich pojawiła się informacja, że dyrektor Zielniewicz dążył do odrzucenia projektu Kereza tylko dlatego, by miasto mogło zamówić pracę, która zajęła drugie miejsce. Od strony konstrukcyjnej przygotowała ją firma Happold. Jej były pracownik, Andrzej Kołaczkowksi, jest obecnie pracownikiem muzeum. To on przygotował ekspertyzę, na którą dziś powołuje się rada muzeum krytykując projekt Kereza. - To prawda, przez pięć lat pracowałem w firmie Happold i nadal mam z nimi kontakt - przyznaje Kołaczkowski. - Ale z prawnego punktu widzenia nią ma możliwości, by muzeum zamówiło projekt tej firmy, więc zarzuty są bezpodstawne.


Tyle Kerez i o Kerezie. Nieistotne w tym wszystkim kto, kogo i dlaczego. Zachowanie Rady jest po prostu nieprofesjonalne, psujące procedury życia publicznego i niezrozumiałe. Szkoda, naprawdę szkoda. Szczególnie, że zasiadają w niej osoby powszechnie szanowane. Zabrakło tego co zwykle - uczciwej debaty bez zacietrzewienia, zaczęły się za to podchody. Do mnie najbardziej przemówił wyzierający z relacji prasowych obraz Kereza, któremu przyszło zderzyć się z tym wszystkim: absolutne dezorientacja, niezrozumienie i szok - przy jednoczesnym spokoju. Czarny PR dla polskiej sztuki w najczystszym wydaniu.

Etykiety:

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Zapraszam na adekwatny filmik
http://www.youtube.com/watch?v=LyvvLSzIPeo
Nic dodać, nic ująć.

piątek, 09 marca, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Ja proponuje rysunek:

http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2737&Itemid=67

piątek, 09 marca, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

To już znamy. Bodajże z art.bloxa

piątek, 09 marca, 2007  

Prześlij komentarz

<< Home