piątek, grudnia 07, 2007

A&B, Exklusiv...

Pauza potrwa jeszcze kilka dni, ale potem potężna piguła tekstów. tymczasem ukazały się grudniowe numery "A&B" oraz "Exklusiv", polecam. I pozdrawiam.


Rozbiór: Jan Simon, Jadalne rośliny i zwierzęta w Dolnej Saksonii.
Rozmowa: Marcel Andino Velez (rzecznik prasowy MSN)



(tytuł oczywiście powinien być na czerwono, coś tu nie gra...)
Recenzja: Jan Simon, Vortex.
Felieton: "Bunt (artystycznych) mas".

Etykiety:

51 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

nie wiem czy Pan odpowiada na tak intymne pytania:ile można dostać pieniędzy za pisanie dla Art i Biznes z Pana pozycji?

piątek, 07 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

nie odpowiadam, ale tylko ze względu na pracodawców. nie byłoby to chyba fair... zapytam, czy im to nie przeszkadza - jak nie, to Panu napiszę. ok?

piątek, 07 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

ok.zastanawialem sie po co pisac do takich gazet drukowanych -dla niegodziwej mamony czy z innych względów?przypuszczam ,iż te gazety proponują niewielkie wynagrodzenie.ale to tylko domysły.

piątek, 07 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

z innych.
choć wie Pan, wszytko się jakoś toczy, jedno wynika z drugiego i jest ok. ja chcę tam pisać.

piątek, 07 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Czekam na kolejny masywny tekst. Teraz świat sztuki polskiej edukuje się tyko u Krytykanta. Nie trzeba już nic czytać. Jest Kozak i Banasiak ;)

sobota, 08 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Właściwie powinno być "są"... Pan Krytykant raz po raz cytuje Gombrowicza, a i to motto w nagłówku strony, jeśli się nie mylę, od autora "Kosmosu" pochodzi. W komentarzu do ankiety "Arteonu" przywołał Pan zdanie o dzwonach wieszczących narodziny wielkiego talentu. Teraz, po lekturze tekstów obydwu Panów i towarzyszącej im dyskusji, mam wrażenie, że nie wie Pan jak się zachować, kiedy dzwony Gombrowiczowskie się odezwały. Ukłony.
Stuntman Elektro Mike

sobota, 08 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

raz po raz to może nie, ale fakt - ze 3 razy się zdarzyło... I oczywiście "malarze/kucharze" to WG.
A dzwony - jestem ciekaw - gdzie wg. Pana biją? Trzeba będzie sprawdzić...

sobota, 08 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Gdzie biją? Nie podoba mi się, Ze Tomasz Kozak "z pewnym takim zadowoleniem" wydobywa z człowieczeństwa same złe dźwięki i z nich komponuje swe utwory... Jednak waga tych kompozycji jest nie do przecenienia. To jak zachwyt i jednoczesna niechęć do genialnego gracza drużyny przeciwnej. I jeśli nie jest autor "Klasztoru inversus" jedynie ulepszoną, mądrzejszą i dialektycznie sprawniejszą wersją Artura Żmijewskiego, to ma szansę dzwony, o których była mowa, wprawić w ruch. Ukłony kolejne.
S.E.M.

sobota, 08 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

lizanie dupy..bleh. un-eazy może dościślisz o co ci chodzi..?świat polskiej sztuki czy krytyki sztuki..?tak szumnie o tej krytyce ostatnio się zrobiło,a jest tego trzy osoby na krzyż .blah.

sobota, 08 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

pramatycznie pragmatycznie
nic więcej .

sobota, 08 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

dla krytykanta glownym problemem polskiej krytyki jest to, ze recenzje wystaw sa zbyt pochlebne, czesciej chwala niz gania. Moim zdaniem najmniej profesjonalne jest to, ze krytykom (nawet tym zatrudnionym na etatach w duzych gazetach - sarzyński, małkowska, a.kowalska) w ogole nie chce sie chodzic po wystawach (ogladaja tylko to co w csw, czy zachecie), zreszta i krytykant przyznal, ze poza wawa malo co oglada, bo przejazdy drogie.

niedziela, 09 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

I w ten sposób, nie dlatego, że tak jest, ale dlatego, że krytycy mało zarabiają... Warszawa jest uważana za centrum, a reszta kraju za prowincję ;)

niedziela, 09 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

D(S)rogi Loggerze. Przestań się tak krzywić i weź się w garść!
Wpisałem sobie taki żarcik, a Ty od razu ruszasz do boju. Już miałem tu nic nie wpisywać, bo nawet nie warto, ale ty jednak zmusiłeś mnie do tego.
Otóż nawiązywałem do tego, że obaj panowie B & K napomknęli w ostatnim poście jak bardzo ludzie sztuki (krytycy, artyści, kuratorzy) w Polsce są niedoedukowani i nieoczytani. Biorąc pod uwagę rozciągłość tekstów na tym blogu doszedłem do wniosku, że jednak ktokolwiek decyduje sie to czytac, musi porzucic czytanie książek. Lekki komentarz, bez złych intencji, może nawet trochę głupawy. Jesteśmy na blogu do cholery!
Podejrzewam, ze Twoj remark o moim lizaniu pewnej czesci ciala wynika z Twoich własnych tendencji i ujawnia się na forach jako tzw. froydowski poślizg.
Także znaczek ';)' na koncu tekstu przewaznie wskazuje, że możemy mieć do czynienia z wypowiedzią sarkastyczną, lub przewrotną. Ty jako logger powinieneś chyba to wiedzieć.

niedziela, 09 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

to racja .recenzje z Wawy przeważają.kto pisze o Wyspie i tym środowisku np.?

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Panie Jakubie!
Pański tekst o Simonie mnie rozczulił. Stary już jestem,cyniczny, a wzruszyłem sie jak jaki młodzian... Wniosek z Pańskiej recenzji płynie jeden: Simon zrobił gniota, ale ponieważ z boskiego nadania jest artystą wybitnym, to siłą rzeczy musiał stworzyć arcydzieło. Wydaje mi się, że powinno być dokładnie na odwrót - to dzieła powinny wyznaczać rangę artysty. Że w praktyce bywa różnie, to już inna sprawa, obowiązkiem krytyka jest z tego rodzaju przypadkami walczyć piórem i klawiszem.
Dotąd podejrzewałem Pana o pewną stronniczość i serwilizm wobec Grupy FGF, ale widzę, że się pomyliłem - najmocniej przepraszam. Pan po prostu ma problemy z logiką i z określeniem, co jest przyczyną a co skutkiem.

Pozdrawiam serdecznie
Emanuel Skarbek

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

"podejrzewał mnie Pan o pewną stronniczość i serwilizm wobec Grupy FGF" - matko, co za oryginalne i logicznie subtelne podejrzenie.

Ale wie Pan, od kiedy nazwał Pan tu pracownię Krasińskiego "teatrzykiem pijackich deluzji" to jakoś Pańska finezja (i logika) straciła w moich oczach barwę.

Więc daruje Pan, ale nie chce mi się już z Panem dyskutować.

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Z tym serwilizmem faktycznie przegiąłem - sorry, to rzeczywiście było mało wyrafinowane.
Chodziło mi o zastosowaną przez Pana konstrukcję myślową: Vortex jest dobry, bo zrobił go wybitny artysta, a tak byłby to gniot. Co do Krasińskiego - nie dziwię się, że nie ma Pan ochoty na dyskusje, ale uważam, że te opisywane przez Pana "subtelne ingerencje" to po prostu hucpa... W żadnym stopniu nie stanowi to jednak przytyku do Pana działalności pisarskiej - po prostu inaczej coś postrzegam. A że Krasiński więcej chlał niż malował, to chyba żadna tajemnica.

Pozdrawiam - E.S.

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

chlał i się wykończył jak stary dziadyga

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

dajcie spokój z tym FGF.zajmijmy się czymś ciekawszym,a dużo jest takich rzeczy w sztuce polskiej

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

pomiędzy subtelną ingerencją a przypadkiem- cienka granica.jeden medytuje i po roku nachlapie tuszem czarne kółko .drugi palant zrobi to samo bez żadnej medytacji..a kółko to kółko.

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

warszawa rządzi !! ciekawe co pisał Piotrowski o takim pryzmacie widzenia.polska historia sztuki widziana tylko poprzez warszawe

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

w wawie krytycy tez nie ogladaja wystaw, przepisuja materialy prasowe i juz

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Blogger HNZ said...

art bizness pewnie w cmyku jest, dlatego kolory poszły się ...

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

o dzięki :)
następnym razem zwrócę na to uwagę.

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Un-easy Reader... jak się godzinkę - dwie posiedzi nad czytaniem i postów pisaniem tutaj, to nadal zostaje masa czasu na czytanie, ba, nawet na malowanie ;)
Kwestia w tym, jak szybko się czyta, i maluje... kwestia to biegłości, nu, chiba, że ktoś 8-12 godzin pracuje(to nie zarzut), dwie posiedzi tutaj... to owszem, książki i malowanie pozostają w swerze marzeń...

poniedziałek, 10 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

nie liczy się ilość

to jest taka subtelna granica co jeden ją wyczuje a drugi nie

a kto dziś ma czas na czytanie.estetyka pragmatyczna się kłania.

wtorek, 11 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

1. ee, proponuje usunąć ten ostatni post

2. Będzie recenzja wystawy Wilhelma Sasnala?

pozdrawiam

środa, 12 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

recenzja będzie w "A&B", obszerna
pozdr
K

środa, 12 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

proponuję usunąć ten Blog

środa, 12 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

ze niby nic tu się nie dzieje? proszę o jeszcze chwile cierpliwości, postaram się nadrobić..

środa, 12 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Fakt, subtelne różnice trzeba wychwytywać... np., że pragmatyka, tyle ma wspólnego z estetyką, i z argumentem przeciw czytaniu, co chleb z wiatrakiem - mielenie mąki - czyli w tym wypadku istnienie jakiejś tam estetyki w malarstwie pragmatycznym - czyli komercyjnym - bo tworzonym pod kątem tylko tego, że się sprzedaje(bywa tak, że po prostu się sprzedaje to, co malarz naturalnie robi, nie musząc malować niczego, wbrew sobie)... lub w drugim przypadku - chleb z błotem - to materia i to... a i czasem ktoś rzuca chlebem w błoto, na szczęście rzadko...

Co to ma jednak wspólnego malowanie długie czy szybkie z czytaniem, albo malowaniem sprawnym, dobrym? Może być wolą - np. wyborem techniki laserunkowej w oleju... albo... o wiele częściej... to, o czym pisałem wyżej... to kwestia umiejętności... panowania nad medium... zrozumienia, że to malarz rzadzi formą(i zawartej w niej treścią), a nie odwrotnie... a tu bywa dobre także czytanie, niekoniecznie teorii, można też czytać(analizować) obrazy w albumach... czy muzeach...

Wprawa, praca, czyni może nie mistrza, ale Ale Aleee... ;)

Jeszcze jedno... niektórzy uwierzyli, że dobre, wciąż pogłębiane i rozwijane możliwości warsztatowe (tzn. umiejetność wykreowania czegoś - co się chce - na płótnie, bez posługiwania się tanimi sztuczkami i ograniczającymi wyobraźnię pomocami naukowymi, bez których ma się dwie lewe ręce...), to coś złego, coś co...(...)... "ogranicza swobodę wypowiedzi i wyobraźnię"...(...)...

Ta wiara, prowadzi do "ciekawego" zjawiska - jak się tylko wspomni o tym, iż szybko się kreuje, zaraz wyobrażamy sobie albo byle co, albo rzutnik i photoschop... dramat, jednym słowem... no, ale to problem wierzących w banialuki...

Szymon

środa, 12 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

ten blog to porażka ,też oponuje za zamknięciem

środa, 12 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

OOO... co do rzutnika i photoshopa- to największa bzdurka, że w nim pracuje się szybko... Szymonie podaj przykłady.

środa, 12 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Photoshop, rzutnik to sa tylko narzedzia, jak kiedys camera obscura. Nie ma sie co oburzac. Na malowanie ze zdjec oburzaja sie rozni purysci 18 wieczni, a od Gierymskich przez Maneta po Richtera (ze o klasykach wspomne) fotografia weszla jako narzedzie do malarstwa. Nie ma sie co martwic, to tzw. lapy, jak i glowy nie zastapi.

czwartek, 13 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

zamknąć ten Blog. it's shame!

czwartek, 13 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

gar, blek, luca:

ok, jutro zamykam bloga.

czwartek, 13 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

tak tak! zamknąć bloga! trzymamy za słowo!!!!!!

czwartek, 13 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

a czemu sasnala wydaje krytyka polityczna?

jak widze codziennie Sierakowskiego w TVN24 to mi sie niedobrze robi
pseudo intelektualizm
lewica? jaka to lewica?
sierakowski na prezydenta!
niedlugo ma kandydowac, narazie olejniczakowi doradza
poprzyczepial do siebie artystow zeby sie na nich w gore podciagnac
mialkosc mialkosc mialkosc!!!

co na tą lewice Kozak?
narazie smieje sie ze Zmijewskiego tekstow
szkoda Zmijewskiego ze sie w to wplatal, bo to jeden z najl krajowych artystow

Kozyra jest z dala od Krytyki i od FGF, moze warto brac z niej dobry przyklad

Sasnal tez sie stal lewakiem, punkowcem i buntownikiem, a gdzie popbanalizm?

czwartek, 13 grudnia, 2007  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

o to trzeba by zapytać kogoś z KP, ale z pewnością również dlatego, że wczesnej nikt tego nie zrobił.

pozdr
k

czwartek, 13 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

tak pod tym względem Kozyra jest spoko.bo FGF to pałe przegioł z tym kombinowaniem i wplątywaniem swoich artystów w te sieci..a Bodzian sie dał czy nie według Państwa wciągnąć.??też niby taki niezależny artysta,marginalia .

czwartek, 13 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Sorki, Krytykancie, ale muszę jeszcze odp. Magdzie i Rzutnikowi...

Do Magdy, znam parę osób pracujacych z rzutnikiem, nie będę wymieniał nazwisk bo wiem, że akurat oni potrafią obejść się bez niego - i Magdo... robią z niego, albo ze zdjęć użytek tylko po to, by znacząco przyspieszyć proces malowania... gdy piszę znacząco oznacza to np., że normalnie są w stanie namlaować kilka, a z tymi pomocami kilkanaście prac miesięcznie...

Robią to jednak w tym samym tempie, a może wolniej niż mnie jest potrzebne, by namalować obraz "z glowy", i nie jest to jednak żadne kryterium oceny obrazu, raczej zauważenie, że rzutnik - i tu do anonima "Rzutnika" - jako narzędzie..., jest skuteczne tylko dla wprawnych malarzy, innym szkodzi, bo jak napisałem wyżej, bez niego mają dwie lewe ręce, piszę z doświadczenia stykania się z poczatkującymi - jeszcze młodziakami, co już wiedzą jak przemalować grafikę z rzutnikiem na płótno, albo zdjęcie powiększone odp., ale jak mają coś zrobić z natury... albo broń Boże z głowy... kicha i tyle...

Skopiować przyzwoicie obraz, zdjęcie lub grafikę komputerową, to całkiem co innego, niż namalować samemu... poza tym, jaki jest sens używania fotki, grafiki - skoro są to odrębne media - zwłaszcza, jesli od razu od pierwszego rzutu okiem widać, że obraz jest zrobiony ze zdjęcia, albo zaprojektowany na kompie? Przecież to są odrębne media, rozumiem jako szkic, pomoc np. w proporcjach ciała... zwłaszcza, gdy jest potrzebne przeskalowanie...
Delacroix ponoć używał fotki... wcześniejsi - camery obscury, ale potrafili posługiwać się, a nie poddawać owym poocom naukowym...
porównajcie to sobie z tymi akademistami, po których wiadać jak na dłoni, że kopiowali zdjęcia(i zobaczcie gdzie są - w ocene krytyków, w stosunku do Delacroixa), przykłady mogę podać jeśli będzie to zadanie, za trudne dla waszych oczu... także jeśli chodzi o współczesnych twórców... ba, zwłaszcza!

Współczesnie to się broni jedynie wówczas, gdy artysta świadomie używa pewnych przerysowań charakterystycznych dla zdjęcia -
widac, że czemuś to służy... a nie, bo tak wyszło, albo bo nie przyuważył, jak bardzo forma wskazuje, że właściwie wykonał naprawdę świetny fotomontaż czy obraz cyfrowy... albo że zrobił naprawdę profesjonalną fotkę... i nie wiadomo doprawdy, czemu męczył się z przenoszeniem tego..., na płótno...

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

ostatni post jest do kitu..jak można o takich kwestiach dyskutować wogóle w 21 wieku..można było 100 lat temu!!!!używanie fotografii w malarstwie.łoooo.temat na wypracowanie w podstawówce

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Owszem temat dosc zaskakujacy w 21 wieku, ale naprawde jest wiele osob, ktore koncza rozne akademie i maja wpojone, ze praca z fotografia jest czyms nieszlachetnym i wstydiwym. Ale edukacja z historii sztuki konczy sie (np. dla malarzy w Krakowie) na impresjonistach. Serio. Dlatego potem odkryciem (na wlasna reke) sa kapisci :-) A co do anonima dywagujacego o rzutnikach. Wszystko sie zgadza - dlatego pisalem, ze rzutnik to pomocne narzedzie, a nie wartosc sama w sobie. A zlemu malarzowi i rzutnik nie pomoze, dobrego zas nie spaczy.

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

z ostatnim zdaniem zgadzam się w 100 procentach.co do Krakowskiej ASP to chyba lekka przesada.niewiem bo niebyłem ,ale brzmi dość irrealnie,że na impresjonistach.chociaż taki powrót do kożeni byłby odśieżający.kolejny artysta z stajni FGF malujący nie post-surealizm tylko postpost impresjonizm.dałoby się do tego dorobić super fajną ideologię,ja już mam kilka pomysłów..

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Pamietam jak kolezanka wrocila z Paryza pod wrazeniem wystawy pana Okni (wymawiala z francuska) w centrum Pompidou. A my Okni, Okni? Ciekawe obrazy! Tak sie dowiedzielismy (studenci malarstwa w koncowce lat 90tych o Hockneyu).Zgroza? Nie wiem jak jest teraz, ale tak bylo kilka lat temu. Richtera, Hockneya i innych odkrywalo sie na wlasna reke, co jest niestety pokoleniowym doswiadczeniem. Potem sie wywaza otwarte drzwi i mysli sie, ze sie jest odkrywca malujac jak ci, ktorzy to robili w latach 60tych. Takie z nas polskie swiezynki byly. Choc to moze w sumie ciekawe byc taka biala karta dziewicza poza kontekstem?Eee...

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

po co sasnal sie wplatal w te politriczki Krytyki Poltycznej?
Sierakowskiego codzienne wystapienia w TVNie i teksty o inteligencji i lewicy, Zizki itd tez na poziomie podstawowki jak rozmowy o fotografii w malarstwie
polska lewica z sierakowskim na czele to tak jak siudmak, olbinski mieli by byc bogami polskiej sztuki

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

anonim racja.

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

malarstwo to bardzo słaba reprezentacja rzeczywistości.dla mnie można by zredukować Wydziały do pracowni malarskich a zająć się myśleniem troche bardziej na czasie ..jakby niebyło malarstwo jako medium,niemyśle o potrzebach rynkowych, to przeżytek.co wnoszą obrazy Sasnala do rzeczywistości,na tej wystawie w Zach wyglądają biednie,mimo że mają oddźwięk na rynku sztuki na świecie,mało mówią o probemach i fascynacjach współczesnegoświata.raczej o mechanizamach rynku.dla mnie wydział malarstwa na ASP to przeżytek i potrzebna jest reorganizacja ASP dla potrzeba współczesnej rzeczwistości.potem biedni absolwenci nie mogą się odnaleść w takowej-znam takich kilkunastu,albo i węcej-bo umieją namalować trzy kwiatki które nikomu do niczego niesą potzrebne.w końcu wolą wylać kubełek farby gdziekolwiek ,na płótno czy ścianę galerii raczej z desperacji i rezygnacji niż z zadowolenia z edukacji na wyższej artystycznej uczelni..

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

rzutnik.teraz raczej niema roblemu z byciem w temacie.bilety lotnicze tanie.gazety i ksiazki wszedzie do dostania.net.vernisaz tv.nie problem byc na bierząco,problem raczej w wyborze i przetwarzaniu.ilości postprodukcji potrzeby interpretowania tego,wszystko to jest niedo ogarnięcia.a po co właściwie byc na bierząco.?każdy wyważa drzwi,jeśli już to dla siebie,to jest jego.a być na bierząco,to klimat w stylu Kantora.gonienie za rynkiem.a powinno to działać w drugą stronę,artysta tworzy ,są warunki i ktoś go kupuje i odkrywa.a nie że się tworzy i jeszcze z tym bagarzem obrazów ,goni w miedzy czasie za rynkiem.poprostu u nas są wybitni twórcy ale niema warunków.obycia w kulturze.takiej potrzeby.a na to ma wpływ chociażby sytuacja gospodarcza kraju,historia etc.etc.ludzie pierw myślą o podstawowych potrzebach żeby przeżyć ,potem o kulturze.i jęsli kraj niestwarza takich dogodnych warunków to wybitne jednostki się marnują i zacierają w przecientności ogółu.tu jaki i wszędzie są zdolni ale niema warunków do istnienia artworldu.dlatego co wybitniejsi i sprytniesi czmychają zagranicę-i ewentualnie po kilku latach wracają,zajmując wysokie stanowiska bo się prowadziło galerię w Paryżu o której żaden paryżanin nigdy niesłyszał w życiu..można by w nieskończoność obnażać te mechanizmy.dobrze tylko młodym ludziom uświadomić w jakich warunkach przyjdzie im tworzyć,tu w Polsce.żeby ich nieoszukiwać,niełudzić.

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

oesu!

piątek, 14 grudnia, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Blasku... zupełnie nie zrozumiałeś sensu tekstu, może dlatego taka ocena...

ale, specjalnie dla Ciebie, napiszę jeszcze raz, którciutko...

Otóż nie jest ważne, czy korzystasz z jakiegoś narzędzia bo jest dostępne... ale po co i co Ci z tego wychodzi...

Jeśli wychodzi kalka fotki, lub grafiki komuterowej, to powiem tak... są dziś jak nie było owe 100 lat temu - techniki powiększania albo nawet nadruku na płótnie - gotowych już wizerunków z kompa lub fotek, nie ma więc innego jak komercja sensu, by dziś, będąc jak niejaki T, powiedział - na czasie - malować w ten sposób, a jeśli, to wypadałoby podpisać, że to kopia...

Co do T., to malarstwea smierć ogłaszano już tyle razy, robiło to już tylu wybitnych twórców, że wybacz, kolejne prywatne zdanie nie robi wrażenia, a co do tego, że nie wyraża - to odpowiem tak, wyrazić to owszem jest trudność podstawowoa, ale jeśli komuś nie starcza wyobraźni czy też talet ma do innego medium dostosowany... to nie powinien wyrażać się w stylu, skoro ja nie widzę możliwości wyrażania się w danym medium, to to medium(w ogole)nie ma sensu...

Szymon

niedziela, 16 grudnia, 2007  

Prześlij komentarz

<< Home