czwartek, listopada 16, 2006

Ponury żart | Fluid

Zastanawiałem się czy warto w tym miejscu pisać o malarskich dyplomach warszawskiej ASP. Po pierwsze - bo skończyły się pod koniec października. I po drugie - bo dyplomy to niekończący się serial o kiepskiej sztuce - kolejne odcinki są nieomal identyczne. Jeśli więc ktoś ma słabe nerwy i dawno już stracił wiarę w młodych adeptów malarskiego fachu - proszę nie tracić czasu. Jeśli jednak tegoroczne dyplomy widział, to może zechce porównać doznania. Felieton ukazał się w listopadowym Fluidzie jakieś dwa tygodnie temu - był zatem pisany wcześniej, niż Przybylskiego podróż do nikąd (to w razie oskarżeń o pisanie tekstów na zamówienie mafii z pracowni prof. Tarasewicza). Zapraszam do lektury i dyskusji (jeśli jest o czym).

Jak powiedział mój kolega - to już nawet nie jest śmieszne. Człowiek chciałby dzieła świeżo upieczonych magistrów sztuki zrecenzować w miarę serio i dostojnie - choćby z racji powagi sytuacji (koniec studiów!) - a na usta cisną się tylko słowa niecenzuralne. I jakoś głupio się robi, bo w tym wypadku widz (załóżmy, że choć trochę obeznany w zawiłościach sztuki współczesnej) czuje się, jakby ktoś z niego kpił, obserwując z ukrycia reakcje.

Ale po kolei. Chodzi o dyplomy studentów Wydziału Malarstwa warszawskiej ASP. Dwadzieścia dwie osoby, cztery wystawy, dwie zbiorowe (Galeria Studio i Wydział Malarstwa) oraz dwie indywidualne (Galeria wizyTUjąca i Galeria XXI). Zacznijmy od zbiorowych (proszę wybaczyć, ale potraktuję je jako jedność). To na ich przykładzie najlepiej widać, że coś dziwnego stało się ze studentami malarstwa. Być może nastąpiło swego rodzaju przesilenie. Presja, wielkie sukcesy kolegów i koleżanek po fachu, krystalizacja instytucjonalnego mainstreamu, którego chciałoby się dostąpić, a na horyzoncie dolary i euro - to wszystko może spowodować niezły stres. A może chodzi o pokoleniowy klincz - roczniki ’70 z powodzeniem skonsumowały pierwszy malarski boom, a prawdziwie od nich odrębne późne roczniki ’80 jeszcze nie malują albo dopiero co zdały na Akademię. Między nimi lokują się zagubieni artyści, którzy kręcą się w kółko, jak mysz w kołowrotku.

To wszystko być może - a może i nie - co nie zmienia faktu, że poziom tegorocznych obrazów powoduje wstrząs estetyczny i dysonans poznawczy w jednym. No bo jeszcze niedawno dyplomy były zwieńczeniem studenckiej drogi twórczej - w miarę możliwości zamkniętym konstruktem, spójną wypowiedzią (nie wdając się w oceny). W tym roku mam wrażenie, że oglądam prace drugiego, trzeciego, a może i - dlaczego nie - piątego roku. Prace zwykłe, trywialne, pracowniane - lepsze zdarzają się na wystawach końcoworocznych. Niezmiennie cieszą kalkomanie Gierowskiego i Nachta - Samborskiego - to jest jednak w pewnym sensie romantyczne, że ktoś trawi pięć lat na takie rzeczy. Kolejne dziecię Nachta sprokurowało najlepszy moim zdaniem w tym roku tytuł pracy teoretycznej: W kręgu własnych przestrzeni. Dziennik malarski. Jak zwykle łatwo poznać studentów Jarosława Modzelewskiego - to tzw. hopperki i modzelki. Tu wszystko wiadomo, choć dziwi, że profesor, który musi przecież dostrzegać niezmienne od lat skłonności własnych studentów - nic z tym nie robi.

I jeszcze dwa indywidua. Justyna Kabala prezentuje w Galerii XXI coś niesamowitego - obrazy z przyklejonymi włosami. Płótna zdobią pukle blond i kruczoczarne, jednak nie na głowach namalowanych person, ale ot tak, gdzie popadnie. Stylistycznie mamy tu do czynienia z kanonem, tzw. płaszczyznówką od dekady robiącą na akademiach za nowoczesność. Płaskie tło i postaci cieniowane ostrymi, gładziutkimi połaciami kolorów. W przeciwieństwie do ezoterycznych, subtelnych modzelków, płaszczyznówki są ostre i jaskrawe - coś w rodzaju kiczów Macieja Kozłowskiego - tego, który wygrał onegdaj Obraz Roku.

Katya Shadkovska (Galeria wizyTUjąca) dla odmiany porusza się w innych, niż pozostali dyplomanci rejestrach. Mamy tu miks kontrolowanego (a więc sztucznego) kiczu i niby jarmarcznej krzykliwości, trochę cytatów z kultury wysokiej, niskiej i undergroundowej (kolejne całkowicie nieuzasadnione, fajne trawestacje znanych dzieł). Niby luz i swoboda, ale podobnych estetyk spotkamy na pęczki w rozmaitych independent pismach, reklamach i na wystawach - choć fakt, że w Polsce raczej rzadko. Efekt mizerny mimo, że stoi na innej półce, niż standardowa akademicka tandeta. Miało być inaczej - i jest. Tylko co z tego? Aha, zapomniałbym - Katya Shadkovska rozczuliła mnie wywieszając kartkę w wydrukowanymi cenami obrazów. Średnio 5 000 za sztukę. Euro. Nie ma to jak dobre samopoczucie.

Jest coś osobliwego w tegorocznych dyplomach - jakieś niechlujstwo, niedbalstwo w przemalowywaniu wyświechtanych, oklepanych estetyk. Coś jakby brak wiary. Obrazy zlewają się w gęstą masę nic nie znaczących wizerunków. Nie widać, by studenci mieli jakikolwiek powód do chwycenia za pędzel - ot, zdałem to i pomaluję te pięć lat. Tak - przymus to słowo najlepiej oddające charakter (i jakość) tegorocznych dyplomów na Wydziale Malarstwa warszawskiej ASP.

Na ilustracji okładka listopadowego Fluidu.

Etykiety:

19 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Tak. Pięcioletni przymus i brak wiary chyba najlepiej charakteryzuje sytuację polskiej edukacji artystycznej.
Studenci tworzą "coś tam", bo na zaliczenie, bo ambitny tata - malarz płaci za studia i trzeba się wykazać, bo zniechęcili się do tego, co lubili robić i czego już na studiach się nie robi. Studenci mają jeszcze za mało charakteru, żeby obronić się przed wpływami profesora, a profesorowie nic z tym nie robią, bo może ich takie naśladownictwo łechce (moja osobista teoria). Niektórym szczęśliwcom po studiach mignie jednak przed oczami przysłowiowa marchewka na kijku, trzymana przez kuratora placówki, która organizuje głośne zbiorówki dla młodych, tych naj-naj-naj młodszych. A potem... nic. Otchłań niespełnionych obietnic i oczekiwań oraz poszukiwanie pracy jako kelner lub kolejka w "pośredniaku".
Oj smutny jest los adeptów sztuki, których wciąż jednak przybywa.

czwartek, 16 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Akademia zamienia się powoli w kółko plastyczne i właściwie wszystko, co choć odrobinę lepsze od regularnego aespeowskiego chłamu robi tu karierę. Brakuje poważnej krytyki- to na pewno i za dużo głaskania po główkach.
Apropos poprzedniego wpisu- za studia na Akademii się nie płaci i ci ambitni bogaci tatusiowie to troszkę ktoś przegiął.

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Oj stary! Płaci się, płaci. Jeśli jesteś z miasta w którym studiujesz, nigdy nie zrozumiesz, że mieszkanie, jedzenie i FARBY (!), kosztują. Szczęśliwi, którzy żyją sobie na garnuszkach bogatych tatusiów.

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Poza tym, nie to było tematem komentarza i użyłem lekkiej metafory. No cóż. jesteśmy w Polsce. Skoczmy więc sobie do oczu!

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Poza tym, aespeowski chłam, czasem zdarza się całkiem dobry, a cokolwiek robi tu karierę, robi też karierę za granicą. Akurat tutaj muszę powiedzieć, że nie wstydzę się czołówki polskich artystów, bo są na prawdę dobrzy. Troszkę wiary.

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

naprawde na siłe ta krytyka. świetność akademii już dawno przeminęła z wiatrem. ile mozna czytac o beznadzieii dyplomów? co to kogo obchodzi i w jakim aspekcie? mam wrażenie że o dyplomach piszą wyłącznie ci co muszą zaspokoić potrzebę bycia złośliwym. ja bym jednak zwróciła uwagę na stronę pozytywną co jakieś dwa lata wychodzą dwie, trzy ciekawe osobowości. wiecej nie bedzie i nie potrzeba. i tyle mnie to interesuje.
i na marginesie dodam, że jeśli we fluidzie tego typu recenzje serwujesz to niczym sie to nie różni od profilu tego bloga. inaczej nie potrafisz?

piątek, 17 listopada, 2006  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

Do Pani Anonymous:

Ojej, spokojnie.
Już śpieszę z wyjaśnieniami. Po pierwsze - we wstępie wyraziłem podobne wątpliwości, co Pani i zaprosiłem do lektury osoby mniej niż Pani zestresowane ASP. Po drugie - o czym świadczą komentarze - interesuje to kilka osób. I tak sobie myślę, że jeśli ja mam już tego dość, to może 19 - latek, który właśnie zdał i przypadkiem tu trafił (lub sięgnął po „Fluid”) - wielce prawdopodobne, że nie (przeciwnie, chciałby jak najwięcej). Chyba każdy rocznik to interesuje. Więcej wyrozumiałości.
Ponadto - myli się Pani, na ASP zachodzą zmiany. Oraz - ja nie dostrzegam nawet owych „kilku osobowości”, o których Pani mówi. Raczej polskie średniactwo eksploatowane jak się da. „Osobowością” to był Kantor. I proszę zważyć, że pisałem tylko o malarstwie.
No i na koniec - trzymajmy się faktów. Do „Fluidu” piszę felietony („tego typu recenzje serwujesz”). Proszę mi nie zarzucać, że wrzuciłem tu 2 z nich, a więc dokładne 10% całości (20 postów). I proszę przeczytać wszystkie posty, a dopiero potem krzyczeć „inaczej nie potrafisz?”. Powtórzę to, co na początku - spokojnie, ten post naprawdę nie zrobił nikomu krzywdy.
Pozdrawiam.

Co do pieniędzy - to oczywiście nie meritum, ale fakt, idzie tego sporo.

Co do wystaw coraz młodszych osób - efekt braku krytyki jest też taki, że na bezrybiu i rak wydaje się rybą. I eksploatuje się takiego biedaka, jak Kononowicza, a ten, jak biedy boży prostaczek Kononowicz, zaczyna wierzyć we własne siły. I zaczyna mówić, a to zaczyna być przykre.

Ślę pozdrowienia

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

malarstwo: bogacka, radziszewski, okrasko, kozak. pozatym będę się upierać że nikogo to nie interesuje (ani studentów, ani profesorów, ani krytyków poza garstką złośliwców) i jest tylko świetnym pretekstem do krytyki. na ASP nie zachodzą zmiany, a jeśli tak to napisz mi jakie. co do Kantora to zgadzam się był niesamowitą osobowością, najgenialniejszym plagiatorem w polskiej sztuce(poza teatrem gdzie wniósł coś własnego).
co do serwowania recenzji to kiedyś mi odpowiedziałeś że piszesz "świetne recenzje" a nie "felietony" do fluidu.
ostatni pozytywny post(przyznaje że do końca nie dobrnęłam więc może nie był całkiem pozytywny)chyba o banksym który w polsce nie zrobił nic ciekawego. ale doceniam twoje wysiłki.
również życzę większej wyrozumiałości i pozdrawiam

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

"malarstwo: bogacka, radziszewski, okrasko, kozak" - to argument za czymś? za czym?

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Kuba,
tu Ania Okrasko. Nie moge zdobyc do ciebie kontaktu. Mam ci wiele do powiedzenia, ale nie na forum bloga. Napisz do mnie, dobrze? annaokrasko@poczta.onet.pl

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

to oczywiście argument za tym że co jakiś czs wychodzą osobowości z akademii

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Tak się składa, że ze wsi jestem dechami zabitej i dobrze wiem ile wszystko kosztuje. Na pewno niedokładnie się wyraziłem, bo po prostu nie lubię jak ktoś wyjeżdża z tatusiami- przypomina mi to jęczenie starej baby w poczekalni u lekarza.
Nie było moją intencją skakanie nikomu do oczu. Jeśli mój poprzednik tak osobiście odebrał mój komentarz, to bardzo przepraszam. Nie miałem zamiaru nikogo urazić :)
A co do chłamu- trzeba obejrzeć wystawy końcowe, bo słów szkoda. A pisząc o chłamie miałem na myśli jego na nadprodukcję na naszych rodzimych Akademiach a nie to, co adepci tych Akademii robią po jej ukończeniu.
I w ogóle po co zaraz te emocje :)

piątek, 17 listopada, 2006  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

Pani Anonymous:

Strasznie Pani pryncypialna i cięta, rozumiem, że podejmuje Pani moją retorykę... Niech będzie, choć myślałem, że przy okazji tego jakże śmiesznego tematu spuścimy trochę z tonu (ciut mnie wymęczyła ta polemika z IP). Więc:

1. Ja swoje, Pani swoje. Co do zasadności postu o dyplomach patrz wstęp i mój powyższy wpis (nowi studenci, etc.).
2. Kantor - plastyk był w wielu obszarach epigonem, tak, ma Pani oczywiście racje. Jednak czy przeszkadza to w tym, by był osobowością? Epigon - plastyk i nowator - reżyser teatralny w jednym - może być osobowością, czy nie? Oto jest pytanie! Ale ok. Prawem gospodarza despoty zmieniam Kantora na Oskara Hansena. Może być? Czy teraz porównanie Panią satysfakcjonuje?
3. Napisałem - myślałem, że wyraźnie, jeśli nie, gnę się w uniżonych pokłonach przeprosin - że chodzi mi o ASP WWA WYDZ.MAL. Więc - Kozak i Bogacka (grafika) nie. Radziszewski - przecież Pani nie lubi epigonów, prawda? Nie uważam Karola Radziszewskeigo za wybitnego (czy „bardzo dobrego”) malarza (polaroidy, „arabeski” - nic nowego). Moim zdaniem Jego zasługi lokują się w zupełnie innym miejscu, niż malarstwo. Ania Okrasko - fajny dyplom ;) (już piszę mejla). Tyle w skrócie.
Pisze Pani: ”to oczywiście argument za tym, że co jakiś czas wychodzą osobowości z akademii”. Kantor - Kozak? Kantor - Radziszewski? Widać wieszamy poprzeczki na różnych wysokościach i inaczej definiujemy słowo „osobowość”.
4. Zmiany na ASP. W skrócie: wprowadzono (lub zaraz to się stanie) zapis, że pedagog musi mieć (poza wsparciem kolegów) dorobek naukowy i wystawienniczy. Sprawdza go człowiek z zewnątrz. Czyta np. podanie o profesurę (przykładowo) i wszystko pięknie, przychylne opinie „grona pedagogicznego”, itp. - jednak... „brak dorobku - osobnik nieznany polskiej historii sztuki”. To niezła blokada - i ważka zmiana instytucjonalna - nie uważa Pani? Mogłem coś pokręcić, jeśli Igor Przybylski zechce sprostować (jeśli jeszcze mnie czyta), albo wyjaśnić - byłbym wdzięczny. Więcej - jeśli Pan zechce, chętnie udostępnię łamy na jakiś konkretny artykuł o tym przepisie (a szerzej - o zmianach na ASP).
5. Blog zwie się „Krytykant”. Jeśli męczą Panią moje wpisy - są inne portale, dzienniki, tygodniki, blogi. Tam afirmacji pod dostatkiem. Tu - tylko żółć i nienawiść. Zapraszam do lektury mojego „dokumentu programowego”, czyli pierwszego postu - tam stoi, dlaczego tu tylko jad, wrogość i kalumnie. Choć oczywiście nie tylko, ale to Pani pozostawiam sprokurowanie statystyk.
6. „Fluid” - ok, poddaję się. Niech Pani wyznaczy definicję. Czy tekst o „Willi Raster” był felietonem, felietonem zawierającym krytyczną ocenę, czy „lekko” napisaną recenzją?

Pozdrawiam również, ciepło na dodatek. Naprawdę.

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

szanowny panie, ma pan rację w zupelności i we wszystkim. mawet moze bym sie jeszcze pospierała o różne rozumienia różnych wyrazów ale mi się nie chce. taka to juz jestem leniwa. i obecuję, że od tej pory będę się mniej udzielać, chyba że mi znowu nadmiernie adrenalina skoczy, choć przy odrobinie szczęścia i wtedy może się powstrzymam. pozdrawiam gorąco (żeby Pana przebić w uprzejmości:-))
p.s. informacja z ASP wskrzesiła nadzieję w moim sercu

piątek, 17 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

„pozatym będę się upierać że nikogo to nie interesuje (ani studentów, ani profesorów, ani krytyków poza garstką złośliwców) i jest tylko świetnym pretekstem do krytyki.”
No i szkoda, że to nikogo to nie interesuje, może właśnie, dlatego dyplomy są od lat takie miałkie. Nie interesuje to ani profesorów - bo, po co, lepiej się dozipić do emerytury
( „czy się stoi czy się leży 2 tysiące się należy”). Więc tak jak nie mówią nic sensownego przez 4 lata taki i na dyplomach się nie wysilają - nie bronią, nie dyskutują, nie prowadzą studenta ( generalnie polecam kiedyś dopuszczenia do dyplomu albo same obrony na wydziale malarstwa - każdy może przyjść - niezły show, kompletny rozkład moralny). Wydaje się również, że i szkoły to nie obchodzi - bo niema w zwyczaju promowania wystaw swoich studentów, tej nadzieji polskiej kultury- może się wstydzą. Studentów to również nie obchodzi - co jest moim zdaniem dosyć dziwne. Rzeczywiście nie musi wychodzić, co roku 20 wybitnych malarzy z uczelni, jest to po prostu niemożliwe, ale tych 18 mniej zdolnych mogłoby się przynajmniej wysilić się na tyle by spojrzeć w kalendarz i zobaczyć, że nie jest 1966, ani 1986 a już na pewno nie 1906 - bo i tak się zdarza tylko 2006! I jak zrzynać to ze sztuki XXI wieku. No a krytyków to to już oczywiście kompletnie nie interesuje, bo po pierwsze ile się można katować - fakt - pewnie przerobili to na pierwszym roku hs licząc na znalezienie jakiejś perełki, a po drugie przy wiadomym poziomie krytyki, co oni by powiedzieli, że ładnie z gestu namalowane?

piątek, 17 listopada, 2006  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

Pani Anonymous:

Ano właśnie. Kiedy nie zmusza nas do tego konwencja, bądźmy arbitrami elegancji. Gawędźmy.

A Panią oczywiście zapraszam codziennie. Chciałem jedynie uświadomić, że jest Pani w siedlisku zła i zawiści, zero pozytywów.

Ślę pokłony.

M:

Dopuszczenia - kompletna degrengolada. Niszczenie człowieka (artysty) w zarodku. O tym mógłby powstać osobny tekst.

sobota, 18 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Bejbiemu jeszcze odpowiem raz. Rzecz o tatusiach (bogatych, czy nie) nie miała znaczenia w moim komentarzu i była jedynie jego metaforyczną częścią. Wskazywałem tylko pobudki, dla których studenci "coś tam" robią na uczelni. Jedną z pobudek jest nacisk ambitnych rodziców - artystów, którym zależy na tym, aby ich pociecha się wykazała. Nie chce mi się już dłużej wyjaśniać i naprostowywać pańskich chybionych zarzutów, ani też nie unoszę się emocjami. Myślę poprostu, że powinniśmy być bardziej uważni, czytając, no i może także powinniśmy darzyć szacunkiem naszych starszych obywateli. Pozdrawiam i ślę podobną uśmiechniętą, acz pełną zniecierpliwienia buźkę. :)

niedziela, 19 listopada, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Igor Przybylski, to znów ja. Rzeczywiście funkcjonuje teraz coś takiego, jak dorobek artystyczny pedagoga, jakieś wystawy, działania, katalogi. Zobaczymy jak to zadziała.
Widzę,że dalej uprawia Pan "swoją działkę", Zastanawia tylko, że w impresji z Fundacji Foksal nie był Pan tak wyczulony na tzw ściemy, które, mimo niewątpliwie ciekawej wystawy, także wystepowały (np. praca poświęcona Passoliniemu). Gdzie pańska krytykancka konsekwencja? Czy prace tam pokazywane mają u Pana jakies specjalne prawa?

czwartek, 07 grudnia, 2006  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

Widzę,że dalej uprawia Pan "swoją działkę",

- rzecz jasna

Zastanawia tylko, że w impresji z Fundacji Foksal nie był Pan tak wyczulony na tzw ściemy, które, mimo niewątpliwie ciekawej wystawy, także wystepowały (np. praca poświęcona Passoliniemu). Gdzie pańska krytykancka konsekwencja? Czy prace tam pokazywane mają u Pana jakies specjalne prawa?

- i widze, że Pan też w swoim sosie ciagle. Pisałem już przy innej okazji, że jestem na pasku FGF i Rastra. Nic sie nie zmienilo, ciągle odwalam brudną robotę, piszę, co każą. A mnie spotykają tylko szykany, ale cóż, taka rola krytyka do wynajęcia...

serdeczne pozdrowienia

piątek, 08 grudnia, 2006  

Prześlij komentarz

<< Home